poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Autkowy świat mieszczący się w teczce

Kilka ostatnich dni, po małym kawałeczku ( z braku czasu) robiłam dla Robcia świat do zabawy samochodami. Chciałam, żeby było to coś takiego, co można zabrać ze sobą na wakacje- myślałam o tym od dawna. Kiedy byliśmy w Ikea, w dziale z materiałami, znalazłam przez przypadek strasznie fajny materiał, który jak dla mnie można wykorzystać na 1000 sposobów, i od razu wiedziałam, że tego było mi właśnie trzeba ;) Materiał kosztuje ok. 15 zł/ metr. Na zdjęciu, jest właśnie metr.




Najpier wycinałam z tego metra, te kawałki, wzorki, które uznałam za przydatne. Np. planety, czy wielbłądy zostawiłam, do innych zabaw, a tu chciałam, żeby były elementy miasta, wsi, lasu, jeziora i odrobinka magii ;) Wszytkie lementy poukładałam na takich grubych kartonach A3 ( których mamy mnusto od Basi i Arka, dzięki Wam wielkie :) i przykleiłam bardzo dokładnie, szczególnie na kraędziach, ale zwykłym, biurowym klejem. Układając, musiałam od razu planować trasy, tak żeby drogi pomiędzy poszczególnymi planszami łączyły się, i te plany zaznaczałam ołówkiem. Kolejnym etapem było przyklejenie ulic ( nasza domostrada, o której już kiedyś pisałam) i pokolorowanie orazków grubymi flamastrami. Jeśli robiłabym to dla starszego dziecka, nie kolorowałabym wcale- miało by na wyjeździe dodatkowe zajęcie :)



Ostatnim zadaniem będzie skeljenie z tyły plansz razem papierową taśmą, żeby się nie rozjeżdżały. Będzie je można potem złożyć jak mapę i wsadzić do teczki, a teczkę do plecaka :)
Oto co wyszło ;) Są to 4 na 4 kartki A3 czyli razem 16.





Każda ćwiartka w przybliżeniu:





































I jeszcze kilka detali:







I na koniec jak to jest duże ;) jedna kartka i całoś raz jeszcze tylko z ręką Taty, aby było idać skalę.




No i jeszcze tylko napiszę o tej domostradzie. Wypróbowaliśmy ją kiedyś na podłodze- faktycznie po zdjęciu nie zostają żadne ślady, jednak zdjąć to to prawdziwy koszmar, bo ona się strasznie drze ( dlatego też chciałam zrobić ulice na czymś innym niż podłoga). Poza tym, w miejscach, gdzie się chodzi, ona się bardzo wyciera, i już po 2 dniach wygląda kiepsko. A z newsów, to pojawiła się też taka taśma z torami.
I to byłoby na tyle. Teraz trzeba tylko dokolorować oraz zorganizować dużą teczkę i zabawka gotowa do wyjazdu :)

sobota, 27 kwietnia 2013

Farby do kąpieli

Dziś kąpaliśmy się z farbami do kąpieli domowej roboty. Pomysł na nie nie jest mój- znalazła go tu: http://warsztatmamy.blog.com/

Żeby zrobić farby, trzeba pożyczyć od Taty pół opakowania pianki do golenia ;) zorganizować jakieś pojemniczki i znaleźć nie wykorzystane w czasie Wielkanocy farbki do jajek. Napsikujemy ;D do pojemniczka piankę, wsypujemy farbkę i mieszamy. Następnie wsadzamy dziecko do wanny, dajemy mu pędzel i można zacząć malowanie-papranie ;P
Fajnie jest, nie moczyć za dużo pędzla w wodzie, bo wtedy farby trochę ściekają. Można też malować paluszkami.



Najpierw robert pomazał na różne kolory całą wannę. Potem, a potem mokrym pędzlem ją myliśmy.
      

Następnie, razem, namalowaliśmy na kafelkach tęczę- jak pisałam wcześniej fajnie jest wysuszyć dobrze pędzel, żeby farbki nie ściekały.















A na koniec malowania, odciskaliśmy nasze łapki :)


Kiedy znusziło się nam malowanie, mieszaliśmy kolory w butelce z wodą i sprawdzaliśmy jakie barwy powstają- niebieski z żółtym, czerwony z niebieskim i czerwony z żółtym.




Tuż przed wyjściem, farbowaliśmy jeszcze wodę w wannie na ohydny brązowy kolor- bo taki wychodzi kiedy zmiesza się wszystkie farbki. Wbrew moim przewidywaniom Robcio nie zafarbował ;) Spokojnie dało się też umyć wannę i glazurę.W najbliższym czasie planuję kompiele w jednym określonym kolorze ( np. czerwona woda i czarwona piana) i zafarbowanie kostek lodu do kąpieli na różne kolory ;) Jak coś z tego wyjdzie, to dam Wam znać ;)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Drzewo genealogiczne

Dziś napiszę o drzewie, które powstawało baardzo długo i jeszcze długo nie będzie całkowicie skończone. Jednak wczoraj doczekało się liści i żyjątek ;P Przyklejone zostało wszystko, co na razie mamy więc na ten moment jest gotowe. Robcio za dużo nie mógł tutaj zrobić, ponieważ drzewo znajduje się na głównej ścianie naszego salonu i nie ma możliwości czegoś na niej poprawiać, w związku z tym zajęli się tworzeniem tym razem Mama i Tata ;) Robert przyklejał część zdjęć do ściany i część karteczek z imionami i nazwiskami członków rodziny.
Najtrudniej było rozplanować drzewo. Wypisaliśmy wszystkie znane nam nazwiska, ze wszystkich pokoleń - jeśli chodzi o drzewo główne. Następnie dodaliśmy nazwiska osób, które nie były by ujęte w drzewie, gdyby to było taki drzewo profesjonalne, tzn. wypisaliśmy osoby z rodziny, które po prostu lubimy. Potem Tata siedział i siedział i rysował na papierze szkic w sensie rozplanowania kto gdzie ma się znajdować- korzenie z pra i pra pra dziadkami, gałęzie główne i poboczne mniejsze i całkiem małe, idące z tyłu takie zupełnie poboczne i korona z najmłodszymi członkami rodzinki. Mama w tym czasie rysowała szkic drzewa- jak ono ma wyglądać. Pocztą szły pieczątki.
Kiedy wszystko było już gotowe pozostało nam przerysować to na ścianę ołówkiem, pociągnąć markerem, poprzyklejać fotki, podoczepiać podpisy i zrobić stempelki :) i gotowe! oto nasze dzieło:

Drzewo ma ponad 3 metry - od podłogi prawie do sufitu i ok 2 metrów szerokości ;D
  


Jak widać w korzeniach brakuje niektórych zdjęć i nazwisk. Niektóre fotografie nie pojawią się nigdy, bo już wiemy, że nie istniały, niektóre, mamy nadzieję zdobyć, a na pewno zdobędziemy jeszcze wiele nazwisk - bo wkręciliśmy się nieźle i zamierzamy porządnie poszukać :)

 
Radość daje nam to, że jeśli udaje nam się zdobyć zdjęcie i nazwisko jakiegoś naszego pra pra dziadka lub pra pra babci, to oznacza, że Robert ma fotkę swojej pra pra pra babci lub pra pra pra dziadka! Kosmos!




Żeby drzewo było drzewem prawdziwym, musi mieć liście :) Co prawda nie zielone - chcieliśmy, żeby wszystko razem było estetyczne, a więc czarno-białe -  ale za to bardzo delikatne.I wyrosły dokładnie na początku wiosny ;)



 
Żeby było jeszcze ciekawiej, wśród gałęzi i liści zamieszkały różne zwierzątka. Poza sową sikorką i ślimakiem, mamy jeszcze kruka i różne motyle.

Drzewno genealogiczne jest bardzo fajne dla dziecka, ponieważ łatwiej mu zrozumieć kto jest kim. Osób w rodzinie jest bardzo dużo, ale Robert na przykład już rozumie, że jego ciocia i wujek (notabene 12 i 9 letni ;) to córeczka i synek babci ;) Poza tym dzieci lubią oglądać zdjęcia z osobami, które znają i lubią, a na naszym drzewie takich osób nie brakuje ;)

Jak pisałam drzewo na pewno będziemy uzupełniać w obszarze korzeni, kiedy tylko odnajdziemy jakąś starą fotografię :) Ale na pewno będzie się ono rozrastać też w górę! Jesteśmy bardzo ciekawi kto się tam jeszcze pojawi na tych najwyższych gałęziach -  nasze kolejne dzieci i dzieci naszych sióstr i braci i kuzynów... ciekawe czy starczy miejsca? :) Najwyżej będziemy przyklejać na suficie ;D
 

 

sobota, 13 kwietnia 2013

Dom a'la Phoebe Buffay ;D

Kto nie oglądał odcinka przyjaciół "Domek dla lalek" musi to koniecznie nadrobić. Przede wszystkim jest strrrrasznie śmieszny (jak większość odcinków) ale pokazuje bardzo ważną rzecz. Że możemy kupić coś drogiego i pięknego- Monica dostała w spadku ogromny, przepiękny domek dla lalek, idealny, z mebelkami, w pastelowych kolorach. Możemy też zrobić coś sami- nie będzie takie idealne, czasem nie będzie superestetyczne (jak nasz dzisiejsze dzieło) ale za to będzie: jedyne w swoim rodzaju, twórcze, dostosowane do indywidualnych potrzeb i bardziej... nasze! :) Na stronie http://pinterest.com/hagridgrrrl/doll-s-house/ znalazłam fotki tych domków, żeby Wam pokazać.

                                     Domek Moniki- piękny, z mebelkami... można się nim pobawić.
Domek Phoebe- nie jest bardzo estetyczny ale ma pokój z meblami z czekolady, światełka choinkowe, zjeżdżalnię zamiast schodów i bańki mydlane :) Po zachowaniu reszty przyjaciół łatwo się zorientować co im się bardziej podobało :)
My od kilku dni myśleliśmy o tym jaki domek kupić Robertowi na balkon ale wszystkie są albo kiepskiej jakości albo bardzo drogie. Nie odpowiada nam ani to, ani to. Tym czasem dziś zrobiliśmy domek za 3zeta- tyle kosztowała mała latarka ;D I tak jak u Phoebe- nie jest jakiś wybitnie estetyczny ale za to jest klimatyczny i ma wszystko co Robert lubi najbardziej ;)



Domek za dnia.









 Domek nocą- i już mamy pierwszą rzecz, którą Robo lubi- okienka- jedno otwierane a drugie z małymi "szybkami" do wyglądania.









Jak widać do zrobienia domu użyliśmy dużego kartonu. A jak nie widać ;) jeszcze: markera, gazet, kleju, no i latarki. Najpierw pokarzemy Wam detale a potem całość wnętrz ;) Najpierw na zewnątrz:

                                                       
                                          Wiatraczek- od maluszka po prostu je uwielbia.

                                             Konewka! No i roślinki do podlewania

                                          Teraz co mamy wewnątrz? Wszelkie sprzęty AGD! ;)

 Przede wszystkim ukochaną pralkę- obowiązkowo z koszem na brudne rzeczy,    proszkiem, płynem i ciuchami do prania ;)

Koniecznie ekspres do kawy

i malakser!

Nie zabrakło u nas również mikrofali i radia

oraz kuchenki :)


Całość wnętrz wygląda tak, ja dorzuciłam od siebie stół do jadalni, łóżko, regał na książki i klimatyczny przedpokój :)

                                                                 kuchnia i jadalnia


                                                             całe wnętrze - z tyłu sypialnia

                                                                          Łazienka







A Tata, jak tylko wrócił z pracy zrobił nam bajery. I to bajeranckie bajery :)
Oświetlenie:





















                                                          klamki w drzwiach:






Oraz gwiazdy i księżyc! Które są fajne w dwóch wariantach- kiedy jest ciemno wewnątrz- tak widać nocne niebo w środku :)


'
'





































i kiedy jest ciemno na zewnątrz :) Niebo odbija się nam na suficie :)



Okienko nocą:


















Domek jest spory więc będzie stał na zabudowanym balkonie- poczekamy jeszcze trochę aż zrobi się cieplej. Ale Robert już się w nim fajnie bawi- w końcu sam wybierał z gazet co ma być w środku, potem gdzie to przykleić, trochę kleił sam. Dziś jadł w środku płatki do mleka, oglądał gwiazdy i bawił się misiem- że razem tam mieszkają. Tacie z zapałem opowiadał co gdzie jest i bardzo ucieszył się z udoskonaleń Taty.
Zaletą domu z kartonu jest również to że można go rozłożyć i schować za szafę, jeśli nam się znudzi a potem znów go wyjąć jeśli będzie potrzebny :)