poniedziałek, 14 lipca 2014

Własnoręczne warcaby stolikowo- kamykowe

Kiedy byliśmy nad morzem, chodziliśmy czasem na przeuroczą kamienistą plażę, na zachody słońca. Rzucanie kamieniami, zwłaszcza kiedy morze jest bardzo spokojne i słychać dźwięk najpierw wpadania kamienia w wodę a następnie obijania się o te, które leżą na dnie to niesamowicie relaksujące i wciągające zajęcie...
Inny plusk wydają małe, inny duże... można też ujładać kamykowe góry albo budować jaskinie dla małych ludzików.. można szukać wielkich kamulców, które wyglądają jak smocze jajko, albo krzemieni - które robią iskry i dziwnie pachną ;) oraz robić z nimi masę innych ciekawych rzeczy, o których napiszę kiedyś.

Można też znaleźć 12 dużych czarnych, jak najbardziej zbliżonych do siebie rozmiarem kamieni, oraz 12 białych. Do tego ze 3 różowe i ze 3 brązowe ( tej samej wielkości) które będą w razie potrzeby robimy za damki. Następnie trzeba kupić stoliczek ( brzmi źle, ale w ikei jest idealny, bo kwadatowy biały stolik za 20 zł). Stolik ma 55cm każdy bok. Dlatego dzielimy 55 na 8  ( bo tyle jest kratek na szachownicy w jednym rzędzie) i wychodzi, że trzeba każdy bok podzielić co 7 cm ( 7x8 to oczywiście 56 ale jak jedn rząd jest o cm mniejszy, ten ostatni to nie widać, nie przeszkadza to w niczym).


Rysować kratki dobrze jest ołówkiem, żeby potem poprawić markerem, jak upewnimy się, że kratki są proste. My nasze poprawialiśmy taką "drżącą ręką" , żeby były ciekawsze, ale jeśli ktoś woli idealnie proste linie powinien poprawiać przy czymś twardym.

Wypełniamy odpowiednie kratki i ... można grać :P 


jeśli dzicko chce wypełniać kratki, a wychodzi jeszcze za linie, możemy zrobić mu ramki ( im łodsze dziecko tym grubsze ramki ;P żeby też miało wkład w tworzenie. Warto też pamiętać, że nie wolno rysować po mblach - o czym przypomniał mi mój synek, więc warto wytłumaczyć, że jest to absolutnie wyjątkowa sytuacja.






Na bokach można napisać cyferki i literki, jak na prawdziwej szachownicy ( choć nie jest to do końca funkcjonalne) lub jeśli ktoś chce grać w szachy inaczej rozplanować sobie kratki, żeby starczyło miejsca i na opis pól.

odmierzać kratki oraz pisać liery i cyfry pomagał nam Michcio :)







środa, 2 lipca 2014

Kolorowe, słone kryształy

Prawda jest taka. Robrt dostał na dzień dziecka super prezent - kolorowe kryształy, do zrobienia samodzielnie. Męczył mnie i męczył.... dobra, jak nie zrobimy, to mnie zamęczy. Usiadłam, otworzyłam pudło, wyjęłam sto lementów, otworzyłam instrukcję, zaczęłam brnąć i... poczułam się jak w szkole, na chemi... mój mózg automatycznie zamknął się w sobie i koniec. Nie ma szans. Zamknęłam instrukcję. Ryk.
Proszę, synu, wróci tata, zrobicie. Ryk.
Ok, zrobimy kryształy... Zainteresowanie bardzo mokrych, małych oczu.
( Ale takie jakie ja umiem zrobić - powiedziałam do siebie, w swojej głowie.)
Syn usatysfakcjonowany, jest dobrze.

Każdy robił takie w szkole i albo dostał 5 bo zrobił albo 1 bo zapomniał, lub mu się nie chciało. Innych ocen nie było, bo ktyształy po prostu wychodzą. No czasem 5- jak małe, ale jednak 5 ;P
Nasza inwencja, to barwniki spożywcze, które dały całkiem fajny efkt.
A było to tak:

Najpierw do słoiczków i szklanek Robert wsypał sól - kilka łyżek


















Następnie zalałam sól bardzo ciepłą wodą a synek dokładnie wymieszał


Kolejnym etapem, było dodanie po odrobinie barwnika spożywczego do każdego pojmnika



Następnie trzeba wziąć jakiś patyczek ( fajne są nieśmiertelne szpatułki laryngologiczne, gdyż są płaskie ), nitkę, i coś do obciążenia, np. nakrętkę metalową, bo łatwo ją przywiązać i od razu spada na dno.
owinąć nitkę wokół patyczka, na końcu zawiązać nakrętkę, wsadzić nitkę do wody i czkać. My wystawiliśmy tacę ze szklankami na oszklony balkon, bo w ciągu dnia jest tam baaardzo ciepło, co przyspiesza proces krystalizacji.



















Po tygodniu czekania zaobserwowaliśmy taką rzecz - kolor czerwony i fioletowy skrystalizowały się na ściankach naczynia i na powirzchni wody, także nie było nic na nitce.




















Na nitce żółtej zrobiły się małe kryształki






















Ale.... zielone i niebieskie wyszły nam extra!



























Nie są one oczywiście tak efektowne jak te prezntowe, ale jak Tata będzie miał chwilę (dłuższą) to zrobimy też tamte :) A na razie cieszymy się naszymi słonymi okazami :) Nie mam pojęcia czemu jedne wyszły małe, drugie mikro a trzecie duże. Ale... nie chcę wiedzieć :D Dobrze, że są ;)