poniedziałek, 26 października 2015

Podróże kosmiczne - Dziecko na warsztat 3

Zapraszamy na naszą kosmiczną wyprawę. Jak zawsze, nie zrealizowaliśmy wszystkiego co było w planach ( z różnych względów) ale to co się udało, bardzo nam się podobało :)
Zaczęliśmy oczywiście od przeczytania wszystkiego, co mieliśmy w domu na temat kosmosu.

Czytając, dowiedzieliśmy się, że galaktyka, w której mieszkamy, nazywa się Drogą Mleczną, oraz, że Układ Słoneczny to niemalże pyłek na jej obrzeżach. Nie jest więc tak, że Ziemia jest duża i ważna i widać z niej Drogę Mleczną, tylko ten jej fragment, który my widzimy to śmiesznie mała jej część...
Skłoniło nas to do zrobienia Mapy Naszej Galaktyki.

Użyliśmy do tego kosmicznych glutów, w kolorach granatowo fioletowo niebieskich oraz zielono żółtych, wszystkie oczywiście były pięknie połyskujące :)
A było to tak:

> znaleźliśmy rysunek przedstawiający Drogę Mleczną


 
> wylaliśmy gluty na gluty na tacę, a następnie Robert ułożył jasne w środku a ciemne dookoła, jak na obrazku







> sprawdziliśmy gdzie na Drodze Mlecznej znajduje się Układ słoneczny


> dobraliśmy koraliki odpowiadające wielkością, kolorem a nawet wzorami, tak, by jak najbardziej przypominały planety naszego układu ( przyznamy - 2 największe planety są ciut za małe ale... tylko ciut ;)







> Robert ułożył Układ Słoneczny zaczynając od dużej gwiazdy, czyli słońca


















> Na koniec nasypaliśmy na środku koraliki mające przedstawiać duże, jasne gwiazdy a na ciemnej części pyłek do zdobienia paznokci, jako miliony malutkich gwiazd, ponieważ tak właśnie jest w Drodze Mlecznej, że najjaśniejsze gwiazdy znajdują się w jej środku



                                 Efekt końcowy - glutowata mapa Drogi Mlecznej :D



         Naszym następnym zadaniem było zrobienie Modelu Układu Słonecznego 3D 

Najmniejszymi planetami stały się piłeczki do  squascha, największymi papierowe klosze, a środkowymi styropianowe kule















Kiedy wszystkie planety wyschły, Tata powiesił je nam pod sufitem, prezentują się tak:






















Trzecim naszym zadaniem było namalować Układ Słoneczny i wystrzelić w kosmos rakietę napędzaną octem i sodą ;) tego zadania podjął się na szczęście Tata :)





i.. lot rakietą ( na zdjęciu, gdzie chłopaki patrzą do góry, rakieta znajduje się w lewym górnym rogu ;)




 5 listopada w CNK otwarta zostanie kosmiczna wystawa, na którą się wybieramy. Jednocześnie pierwszy raz zaliczymy Planetarium oraz ( kolejny raz ;) odwiedzimy Kopernika na Krakowskim Przedmieściu :) zdjęcia z tych wydarzeń dodamy po odbyciu wyprawy :) Czekamy też na nową książkę Mizielińskich, o kosmosie, która ma się pojawić lada moment :)


Dziecko na warsztat

czwartek, 8 października 2015

Kosteczkowe opowiadanki

Kosteczkowe opowiadanki to nasz nowy pomysł na zabawę, na razie w... opowiadanie ;P ale czuję, że da się z tymi kostkami jeszcze coś zrobić ;P
Na razie bawimy się tak, że jedna osoba rzuca wszystkimi naraz a następnie opowiada historię w oparciu o te obrazki, w dowolnej kolejności. Czasem jedna osoba mówi zdanie dot jednej z kostek, druga następnej, i tak na przemian :)



 Skąd kostki?
Są właśnie w Lidlu, nazywają się kostki przeciw molom ;) Bałam się, że pewnie nasączane chemicznie, ale nie :) Są to po prostu kostki z drzewa cedrowego, które bardzo ładnie pachną, a mole tego zapachu nie lubią. Nie są szkodliwe dla ludzi, bo jest to zwykłe drewno, nawet nie lakierowane.
Kosteczki są malutkie, myślę, że 1,5 cm / 1,5 cm i jest ich 24 w opakowaniu a kosztują 7zł.



Usiedliśmy sobie z Robciem i on wymyślał co ma być narysowane ( jakie symbole) na, jakiej kostce, a ja rysowałam. W ten sposób uzyskaliśmy 144 obrazki do opowiadania.




Nie będę pisać, że zabawa ta rozwija umiejętność wypowiadania się, rozbudza wyobraźnię i bla bla bla ;) bo to każdy ogarnięty rodzic wie. Mogę natomiast powiedzieć, że super nam się w to bawi, że kosztowało nie całe 10zł a zajmuje dużo czasu i, że jak zdążymy to kupimy sobie jeszcze więcej tych kostek ;P na tych zdjęciach widać zaledwie połowę, gdyż zaczęliśmy opowiadanie od mniejszej ilości.

wtorek, 29 września 2015

Robcio czeka na rodzeństwo - Dziecko na warsztat - wrzesień

U nas głównym tematem ostatnich miesięcy jest Helenka, która rośnie sobie i na którą wszyscy czekamy, dlatego też jej, a dokładniej jej starszemu bratu poświęcony będzie nasz pierwszy, wrześniowy warsztat. No bo ... co robi Robcio, kiedy Helena rośnie 9 miesięcy, czyli strasznie strasznie dłuuuuugo? Robcio czeka, pyta, stara się zrozumieć, dużo się cieszy ale też trochę martwi, stara się sobie wyobrazić i generalnie ogarnąć tę sytuację swoim pięcioletnim słodkim łebkiem.
Żeby mu to ułatwić -  zrozumienie tego, co dzieje się w środku mamy , tego co będzie się działo już "po", ale też, żeby pomóc mu nawiązać relację z maluszkiem - robimy od jakiegoś czasu rozmaite rzeczy, a wszystko razem, zebrane stało się naszym warsztatem, który może pomoże kiedyś innym starszym rodzeństwom czekającym na bobasa.

Zaczęliśmy od książek. Wiadomo. jest mnóstwo. Ale my jesteśmy wybredni, szczerze mówiąc i mało co nam się podoba. Było o Franklinie jak był starszym bratem, i odpowiedni rozdział z Dzieci z Bullerbyn o małej Kerstin ( to akurat nam się bardzo podobało), i jeszcze było dużo innych książek, ale wszystkie one mówią o tym, jak małe rodzeństwo ma tak na oko 1-1,5 co najmniej ( o ile można ocenić wiek Żółwinki). Chciałam znaleźć coś o dziecku w brzuchu, albo chociaż coś o noworodku.
Po długich poszukiwaniach udało się. Jedna z książek do polecenia, jest na temat tego, co je niemowlę -  napisana trochę wierszem, śmieszna, ciekawa, bardzo polubiliśmy ją oboje. Ilustracje nie są cukierkowe, co nam na przykład odpowiada, ale wiem, że nie każdemu. Mimo to, polecam bardzo.


Mały Oskar zostaje w domu z dzieckiem, które już po chwili od wyjścia jego mamy zaczyna płakać. Oskar domyśla się, że bobas jest głodny więc biegnie do miasta kupić coś dla niego. Dominika pyta o kawałek sernika, u Alinki chce kupić sardynki, od Mikołaja pragnie wziąć dwa lub trzy jaja itd... Dopiero kiedy wraca mama bobasa Oscar dowiaduje się co jedzą niemowlęta i nie może wyjść z podziwu :)


Druga ciekawa pozycja to "Maciupek i Maleńtas - niezwykłe przygody w brzuchu mamy" napisana przez Annę Janko. Nie spełniła moich wszystkich oczekiwań, natomiast Robert dużo się dowiedział, zrozumiał, bardzo zainteresował. Wie już co to pępowina ( wesołe sznureczki) i co to USG, czego boją się dzidziusie w brzuchu, a co lubią, co słyszą. To był nasz  taki  nasz początek dowiadywania się o co chodzi.













Ponieważ jednak, jak pisałam, żadna z książek nie zaspokoiła naszych wszystkich oczekiwań, robiliśmy też swoją własną :) Opisującą prawie tydzień po tygodniu, co tam u naszej Helusi się dzieje i jak się rozwija.Jednak pokarzemy Wam ją za jakiś czas, ciągle przecież przybywa jej stron...
Myślę, że jest to dla Robcia cenne. Sprawdzamy sobie na początku tygodnia co tam się wydarzy i mamy tego świadomość, całe siedem dni ;)

Robert układał też puzzle, które dla niego wycięłam i skleiłam. Znalazłam w sklepach dwa rodzaje tego typu puzzli, jednak ani nie pasowała mi cena ani wykonanie. Mają oczywiście tę przewagę, że są drewniane i się nie zniszczą zbyt łatwo. Ale... nasze są nasze, to po pierwsze, a po drugie Robert brał udział w ich robieniu a wtedy też się uczył :) pracowaliśmy w oparciu o animację, pokazującą jak rośnie bobas i co dzieje się z narządami wewnętrznymi mamy!




4 ostatnie dzidziusie okazały się dla mnie za trudne do narysowania, dlatego znajdą się tam niebawem dzidziusie druknięte z netu ;P

Żeby nawiązać kontakt z siostrą Robert też słuchał jej przez stetoskop,

 trzymał ręce na brzuchu, kiedy było już ciemno i nagle zapaliliśmy światło,

wybierał piosenki, których chciał, żeby mała słuchała, które sam bardzo lubi. Szeczególnie jedna nam bardzo przypadła do gustu, ponieważ jest właśnie dla Helenki :)
Rubik. Piosenka dla Helenki

Kolejną naszą zabawą było naklejanie naklejek, malowanie i układanie na brzuchu różnych układanek ;) zastanawialiśmy się, czy Helena będzie miała po tacie zielone oczy? ;)


 A może ciemne, po prababci ?


Może będzie kibicem?


Robert wybrał też zabawki dla siostry, które uważał za najfajniejsze,

a nawet... pomagał jedną z nich zrobić sam :)
Robcio wie już, że dzidziusie najlepiej widzą barwy kontrastowe, dlatego pomagał wymyślać wszystkie czasrno-białe rzeczy, które mogłyby być ilustracjami naszych obrazków. Potem pomagał przyklejać i laminować obrazki :)

Ostatnio natomiast zabraliśmy synka na prawdziwe badanie usg, żeby mógł zobaczyć, chociaż troszkę, dzidziusia w środku :) udało się, choć w sumie zdjęcia z USG dały nam chyba więcej, bo się tak nie kręcą ;)

Na koniec obejrzeliśmy film o tym jak dzidziuś powstaje, zmienia się i rośnie. polecamy Wam tę animację :)
JAK POWSTAJE I ROŚNIE DZIDZIUŚ W BRZUCHU MAMY



Dziecko na warsztat