Najpierw nasypywaliśmy do garnka z gorącą wodą i mieszaliśmy (Robert) oraz mieszaliśmy dokładnie (mama ;P). Potem wylewaliśmy galaretki na płaskie naczynia (Robert z mamą) i wynieśliśmy je na balkon (mama).
Kiedy zastygły powciskaliśmy wybrane foremki (Robert)
No i potem najtrudniejsze.. przełożenie kształtów na talerzyk. To już mama. No i może mało odkrywcze, ale ważne jest żeby była gruba ta galaretka. Dużo łatwiej przełożyć. No i dobrze wybrać kształty nie za długie, nie za cienkie nie za dziwne ;P Łyżeczką trzeba zabrać galaretkę wokół foremki. A potem podważać kształt drewnianą łopatką do smażenia.
Talerz pierwszy zawiera ;P wielbłąda, jeża, karo, psa, rakietę, parasol i dinozaura.
Drugi lisa, krzyżyk, misia i ślimaka
Na ok 25 wyciętych foremek uda się przełożyć pewnie z połowę. Ale i tak efekt jest fajny i miło zjeść galaretkowy parasol zamiast zwykłej galaretki ze szklanki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz